Na stoisku z oświetleniem w pobliskiej Ikei znalazłem zgrabne pudełeczko z różnokolorowymi lampkami do laptopa (niebieską, białą, czerwoną i bodajże czarną). Za pierwszym razem obejrzałem i odłożyłem, a gdy byłem ponownie kupiłem. I całe szczęście, bo gdy byłem ostatniego weekendu dowiedzieć się jak się ów model nazywa, okazało się, że lampek już nie ma bo się asortyment wyczerpał. I schluss. Ale miła pani powiedziała mi przynajmniej, że lampki zwały się OLEBY. Wierzę zatem na słowo, bo opakowania już nie mam, podobnie jak wkładki informacyjnej instrukcją zwaną.
Cóż my tu mamy.
Jak widać na załączonym obrazku, lampka składa się z lampki właściwej połączonej z uchwytem kulką, która umożliwia dość swobodne manewrowanie (na boki po ok. 45 stopni, do przodu i tyłu po ok. 60 stopni). Na uchwycie możemy ponadto postawić lampkę. Może niezbyt stabilnie, ale nie będzie drażnić jej zsuwanie z obudowy, o czym za chwilę.
Lampkę włącza się przez przekręcenie ruchomej części z diodami. (Na zdjęciu widoczna na wysokości 4,5 do 6 cm). Sposób dość prymitywny, niezbyt szczęśliwy i jak dla mnie mylący, bo nieraz zdarza mi się rozkręcać lampkę zamiast ją włączyć. Na szczęście gwint jest na tyle szeroki, że pomyłka nie oznacza uwolnienia baterii i rozdzielenia dwóch części. Osobiście wolałbym jakiś dyskretny wyłącznik mikrostykowy umiejscowiony np. z tyłu lampki.
Jeszcze muszę się przyczepić do uchwytu. Sprężyna trzyma wprawdzie nieźle, ale ząbki są wyprofilowane z plastiku, co w kontakcie z gładką obudową laptopa powoduje, że lampka wprawdzie się trzyma, ale jak ją dotknąć palcami to się rusza, bo ząbki ślizgają się po obudowie. Maksymalną przyczepność powinny uzyskiwać po rozwarciu, a nie złożeniu, jak widać na obrazku powyżej, kiedy to ząbki ściśle do siebie przylegają, jedynie w pozycji "standby". Jak na razie ekrany laptopów mają grubość przekraczającą 2 milimetry (która ewentualnie pozwoliłaby na w miarę stabilne umieszczenie lampki).
Nieprzemyślane kąty nachylenia uchwytów nie byłyby problemem, gdyby przynajmniej jedną krawędź (wewnętrzną - która zawsze stykać się będzie z innymi przedmiotami) pokryć np. gumą, albo innym tworzywem, które unieruchomiłoby nasze świecidełko. Wiem, wiem że mówimy o przedmiocie za 8 złotych, ale tak niewiele brakuje do wyeliminowania najbardziej upierdliwych bolączek. Wówczas nie byłoby się o co przyczepić.
Laptopy laptopami, ale nie sądziłem, że tak przyda mi się owo cudo w wieczornych przygodach. Mianowicie, jako jedyny nocny Marek w naszym domostwie, czasem borykam się z nie dość dostatecznym oświetleniem izb, coby pozostałym domownikom nie przeszkadzać w spotkaniu z Morfeuszem. I tak na przykład z pokoju obok trzeba coś przynieść, w szafie poszperać i tu idealnie znajduje się nasze małe badziewiątko. Małe, to i mało miejsca zajmuje koło kompa, więc jest pod ręką. W przeciwieństwie do latarki, po którą trzeba by udać się do pomieszczenia obok. Wiem, że czynię tu dowód mojego lenistwa, ale słyszałem, że lenistwo jest motorem postępu, więc mogę powiedzieć, że jestem z tego dumny. (Coś jak moczące się dziecko po wizycie u psychologa).
Lampka znakomicie sprawdza się również przy obcinaniu paznokci dziecku. Jako, że czynność ta wykonywana być może czasem jedynie podczas snu, a włączenie światła odpada, to dzielne trzy diody dają na tyle jasne światło z bliskiej odległości, że nożyczki z operatorem dają radę.
W sumie, jak się zastanowię, to częściej używam jej jako substytutu latarki, aniżeli do podświetlania klawiatury.
Nieprzemyślane kąty nachylenia uchwytów nie byłyby problemem, gdyby przynajmniej jedną krawędź (wewnętrzną - która zawsze stykać się będzie z innymi przedmiotami) pokryć np. gumą, albo innym tworzywem, które unieruchomiłoby nasze świecidełko. Wiem, wiem że mówimy o przedmiocie za 8 złotych, ale tak niewiele brakuje do wyeliminowania najbardziej upierdliwych bolączek. Wówczas nie byłoby się o co przyczepić.
Laptopy laptopami, ale nie sądziłem, że tak przyda mi się owo cudo w wieczornych przygodach. Mianowicie, jako jedyny nocny Marek w naszym domostwie, czasem borykam się z nie dość dostatecznym oświetleniem izb, coby pozostałym domownikom nie przeszkadzać w spotkaniu z Morfeuszem. I tak na przykład z pokoju obok trzeba coś przynieść, w szafie poszperać i tu idealnie znajduje się nasze małe badziewiątko. Małe, to i mało miejsca zajmuje koło kompa, więc jest pod ręką. W przeciwieństwie do latarki, po którą trzeba by udać się do pomieszczenia obok. Wiem, że czynię tu dowód mojego lenistwa, ale słyszałem, że lenistwo jest motorem postępu, więc mogę powiedzieć, że jestem z tego dumny. (Coś jak moczące się dziecko po wizycie u psychologa).
Lampka znakomicie sprawdza się również przy obcinaniu paznokci dziecku. Jako, że czynność ta wykonywana być może czasem jedynie podczas snu, a włączenie światła odpada, to dzielne trzy diody dają na tyle jasne światło z bliskiej odległości, że nożyczki z operatorem dają radę.
W sumie, jak się zastanowię, to częściej używam jej jako substytutu latarki, aniżeli do podświetlania klawiatury.
Lampka zasilana jest jedną baterią AAA (małym paluszkiem), a źródłem światła są trzy białe diody. Nie wiem jak z trwałością tej produkcji i mam nadzieję, że nie zepsuje mi się zbyt szybko, bo nie kupiłem zapasu.. A produkt nie jest już dostępny w Ikei. Jeśli go znowu zaoferują, to kupię na "zaś", bo za tą cenę jest dość funkcjonalna i dostarcza sporo radości w użytkowaniu. Jeden z tych przedmiotów, które dobrze mieć pod ręką.
Ikea, cena 7,99 PLN
Ocena 8,5/10
Plusy:
- niska cena;
- poręczny wymiar i kształt;
- dość duża elastyczność w ustawianiu lampki;
Minusy:
- "przekręcany" wyłącznik;
- plastikowe i średnio trzymające ząbki na uchwytach. Gdyby pokryć je gumą, byłoby perfecto!
Polecam! (jak tylko znowu się pojawią).
Ikea, cena 7,99 PLN
Ocena 8,5/10
Plusy:
- niska cena;
- poręczny wymiar i kształt;
- dość duża elastyczność w ustawianiu lampki;
Minusy:
- "przekręcany" wyłącznik;
- plastikowe i średnio trzymające ząbki na uchwytach. Gdyby pokryć je gumą, byłoby perfecto!
Polecam! (jak tylko znowu się pojawią).
"to częściej używam jej jako substytuta latarki"... substytutU!!!
OdpowiedzUsuń